Temat Jury Krakowsko – Częstochowskiej święci ostatnio triumfy w blogosferze. Jako mieszkańca tej krainy i kogoś, kto jej zakątki poznawał od dziecka, bardzo mnie to cieszy. Postanowiliśmy więc dołożyć cegiełkę do tematu i opisać jedną z bardzo malowniczych tras dosłownie rzut beretem od Krakowa. Poniżej proponujemy Wam przejście przez cztery Dolinki Krakowskie z zakończeniem w Ojcowie. Idealne na jeden dzień spokojnego marszu!
Dolinki Krakowskie warto zacząć zwiedzać od Dolinki Bolechowickiej
Kilka porad na start:
- cała trasa liczy 26 km
- do Zelkowa dostaniemy się z Krakowa linią MPK 248 z przystanku Bronowice Małe.
- na trasie bez problemu można kupić wodę i przekąski– w Brandysówce i Ojcowie jest baza gastronomiczna.
- szlak jest łatwy, jedynie miejscami uciążliwie zniszczony przez amatorów jazdy na quadach, wszędzie poza samym początkiem są też dobre oznaczenia szlaku, nie sposób się zgubić.
- co ważne – nie warto wracać do Krakowa z samego Ojcowa, busów jest bardzo mało (4 dziennie) a chętnych wielu, komfort tragiczny, cena za przejazd – 8 zł nie zachęca.
- warto pofatygować się z Ojcowa 2 km dalej- do Skały, gdzie znajdziemy bardzo dużo busów w cenie ok. 4 zł za kurs do Krakowa; są też stamtąd kursy do Olkusza.
Startujemy w małej podkrakowskiej miejscowości – Zelkowie. Dostajemy się tam MPK z Krakowa i już na przystanku musimy odnaleźć szlak żółty wzdłuż Dolinek Jurajskich. Szlak na początku jest słabo oznaczony- dość przydatny okazał sie wtedy GPS. Przed nami roztaczał się widok na Dolinkę Bolechowicką, zwana niekiedy Wąwozem Bolechowickim. Krótka, ale jedna z najbardziej urokliwych na Jurze. Praktycznie w 2/3 swej długości objęta rezerwatem. Ścieżka prowadzi od jej górnej części i doprowadza do źródliska Bolechowickiego Potoku. Jest to jedno z piękniejszych miejsc na całej tej trasie. Liczne omszałe drzewa nachylają się nad wąskim jarem, ze ścian którego wypływa woda.

Już wkrótce mały strumyk wodospadem opada do właściwego koryta, gdzie zasili go jeszcze kilka wywierzysk.

Pojawiają się tez pierwsze, doskonale ukryte wśród drzew skałki. W końcu to Jura, o czym przekonamy się schodząc do wylotu dolinki, zamkniętej monumentalną Bramą Bolechowicką. Jest to największa z jurajskich skalnych „bram”, mająca dokładnie taką samą genezę jak np. słynna Brama Krakowska w Ojcowie. Jej dwa „skrzydła” tworzą filary Pokutników i Abazego, będące jednymi z najlepiej znanych na Jurze dróg wspinaczkowych.

Stąd często zobaczymy tam amatorów tego sportu. Nic dziwnego! Ponad 30 metrowej wysokości filary zachęcają do ich zdobycia i rozwijania umiejętności wspinaczkowych.

⇒Dolina Kobylańska.
Skierowaliśmy się na zachód- na wierzchowinę- którą będziemy szli aż do wylotu kolejnej z dolinek – Kobylańskiej. Przy dobrej przejrzystości powietrza łatwo zobaczyć stąd Beskidy, Babią Górę i czasami Tatry. Po ok. 3 kilometrach marszu trafiamy do Dolinki Kobylańskiej.


To jedna z najbardziej znanych dolinek podkrakowskich. Jest miejscem regularnych spotkań wspinaczy, także tu ćwiczą żołnierze 6BDSz. Jest też miejscem niesamowicie bujnej wegetacji przyrodniczej, przez co większość skałek jest ukryta przed wzrokiem.
Mimo to monumentalne ściany Słonecznej Turni, Okrętu czy Wroniej Baszty wybijają się ponad drzewa. Na dnie doliny płynie potok – Kobylanka.

Rosną tutaj lasy grądowe, wśród których ukryło się jedyne na całej Jurze stanowisko brzozy Szafera. Warto dolinkę odwiedzić o każdej porze roku, by zobaczyć jak zmienia się ona wraz z nastaniem jesieni czy zimy.
⇒Dolina Będkowska.
Przed nami przejście wierzchowiną do kolejnej dolinki – Będkowskiej. Schodzimy tam dalej żółtym szlakiem, ale już wkrótce zamieniamy go na niebieski.
Dolinka Będkowska jest jedną z większych w okolicach Krakowa, jest też stosunkowo łatwo dostępna. To niestety nieco nie służy jej głównym atrakcjom.

Po zejściu przekraczamy potok – Będkówkę i idziemy szerokim dnem w górę doliny, po prawej mając otwierający się widok na Sokolicę – najbardziej znaną skałę w okolicy.

U jej podnóża ulokowało się schronisko i pole biwakowe Brandysówka
To co zastajemy idąc obok przypomina pandemonium. Dzięki asfaltowej drodze biegnącej dnem dolinki, ruch panuje tu większy niż na niejednej ulicy w Krakowie. Mijamy to miejsce jak najszybciej z nadzieją, że wraz z końcem asfaltu chaos będzie mniejszy.
Po lewej widzimy jeszcze wodospad Szum, najwyższy na Jurze, jednak z totalnie zdewastowanym przez „turystów” otoczeniem. Po lewej jeszcze skałka o ciekawej nazwie „Dupa Słonia” (autorstwa wspinaczy). Trochę dalej, przy źródliskach Będkówki jest już spokojnie. Miejsce to doskonale znam sprzed lat. To tu znajduje się sieć jaskiń „Nad Źródłem”, ciekawych i jednych z najtrudniejszych w południowej części Wyżyny Krakowskiej. 20 lat i 30 kilogramów temu wraz z kolegami zajmowaliśmy się intensywnie eksploracją jaskiniową, stąd okolice źródlisk Będkówki wspominam doskonale. No ale to były czasy, gdy nie było tu asfaltu, Brandysówka była niepozorną chatą, a napotkani ludzie szanowali przyrodę i drugiego człowieka. Znak czasów… Przed nami dalsza część szlaku w górę doliny. Mijamy Łabajowe Skały z jaskinią w jednej z nich i dochodzimy do rozwidlenia. Idąc prosto dotarlibyśmy do skały na Tomaszówkach, gdzie jest ciekawa dla wspinaczy jaskinia, my jednak trzymamy się szlaku niebieskiego i wspinamy na wierzchowinę. Widać na niej sporo ostańców, przed nami najbardziej monumentalną Skałkę (513 m), drugie co do wysokości (po Górze Janowskiego koło Ogrodzieńca) wzniesienie Jury.

Z jej wysokością były zresztą spore perypetie. Najpierw opisywano ją jako Skałkę 502. Miała mieć tyle metrów, a jej „rywalka” – G. Janowskiego 504. Później przyszła era dokładnych pomiarów i okazało się że skałka ma 513 metrów, to pozwoliło jej zyskać palmę pierwszeństwa na Jurze, ale tylko do czasów, aż ponownie zmierzono górę Janowskiego. 516 metrów tej ostatniej znów zepchnęło naszą Skałkę na drugie miejsce. Miejscowi nazwali ją Grodzisko, można na nią się wspiąć. My zostawiamy ją po lewej, zresztą pogoda nie służy podziwianiu widoków. Przyśpieszamy marsz, kierując się do Ojcowa za znakami szlaku niebieskiego. Budzimy oczywiście przyjazne zainteresowanie miejscowych panów skupionych na konsumpcji napojów wyskokowych w okolicy stacji paliw. Jednak chmury burzowe gromadzące się od zachodu pośpieszają nas, z konwersacji w serdecznej atmosferze nici 😉

⇒Dolina Prądnika.

Szlak niebieski na tym odcinku prowadzi już obrzeżami Ojcowskiego Parku Narodowego.
Jest wyjątkowo mało uczęszczany, nawet w niedzielę nie spotykamy tutaj nikogo. Ruch zaczyna się dopiero po wejściu do Wąwozu Ciasne Skałki.

Jest to jeden z piękniejszych wąwozów OPN, dość licznie uczęszczany, jako że prowadzi przez niego droga do Jaskini Łokietka. Zagrał też w „Ogniem i Mieczem” Hoffmana, ale to akurat mało kto zauważa. Na samym końcu czeka nas oczywiście Brama Krakowska, doskonały widok na Górę Koronną i typowe w niedzielne popołudnie w Ojcowie tłumy…